poniedziałek, 22 lutego 2010

Moje rozmyślania o malarstwie cd.(4)






















Często bywa, że po przeczytaniu opowiadania, powieści, reportażu, nie pozostaje nic nam w pamięci poza gromadką bezbarwnych postaci. Pomimo starań nie możemy przypomnieć sobie tych bohaterów, ponieważ autor nie wyposażył ich w żaden żywy rys charakteru. Szarość ta wynika nie tylko z ubóstwa duchowego i niewiedzy autora, po prostu wynika z obojętności i ignorancji. Aby naprawdę pisać ciekawie trzeba samemu stać się uczestnikiem zdarzeń lub przeżywać je razem z bohaterami. Są takie nowele, powieści gdzie czytając mamy uczucie, że się dusimy brak nam powietrza, mamy uczucie że coś musi się stać, przyjść jakiś huragan, burza i zburzyć tą duszną atmosferę.


Aby pisać, malować trzeba rozbudzić wrażliwość. Trzeba nauczyć się patrzeć, widzieć ludzi i wszechświat, tylko ten co kocha, może o nich pisać i ich malować.


Natchnienie lub wena twórcza to co się określa pierwiastek duchowy dzieła, obojętnie czy jest to powieść lub też namalowany obraz. Każde takie dzieło zawiera w sobie duchowe doświadczenia, myśli i przeżycia autora. Pisarz, malarz nie może lekceważyć niczego, co poszerza jego horyzonty, jeżeli jest naturalnie mistrzem, a nie zwykłym rzemieślnikiem powielającym „przedmioty”.


Natchnienie może też płynąć z dzieła wielkiego mistrza jak Salvador Dali. Będąc w Figueras i Cadaques przeżyłam zderzenie z tą sztuką, która zachwyciła mnie swą szaloną ekstrawagancją a zarazem metafizyczną metamorfozą. Jego obrazy obudziły we mnie inspiracje do tego stopnia, że zaczęłam świadomie i podświadomie transponować elementy z jego dzieł.

1 komentarz:

  1. Obrazy i teksty pisane na blogu są moją intelektualną własnością. Nie zgadzam się na ich kopiowanie bez mojej zgody i bez zamieszczenia linka do źródła.
    Isabella Degen

    OdpowiedzUsuń